Już 23 stycznia (najbliższa sobota) będziemy obchodzić Dzień bez Torby Foliowej. Proekologiczna inicjatywa narodziła się w 2008 roku… w Polsce! Produkcja jednej torebki trwa mniej niż sekundę, ale jej rozkład może zająć nawet 400 lat. Rosnącej konsumpcji towarzyszy wzrost produkcji odpadów – to oczywiste – jak dużo zależy jednak od naszych, pozornie błahych, codziennych wyborów?
Każdego roku na Polski rynek trafia ok. 6 mln ton opakowań. W wyniku selektywnej zbiórki zbieranych jest ok. 1,5 mln ton, a do recyklingu trafia połowa tej masy. Od 1 stycznia 2021 roku Unia Europejska wprowadziła zakaz sprzedaży plastikowych jednorazówek, słomek czy sztućców. Po 3 lipca (czas na opróżnienie magazynów) nie powinniśmy już ich zobaczyć także w Polsce. Torebki foliowe są wynalazkiem stosunkowo młodym, bo ich zawrotna, globalna kariera sięga 1965 roku. Nie sposób dokładnie określić, ile sztuk wprowadza się każdego roku na rynek, jednak szacuje się, że może to być od 500 miliardów do nawet jednego biliona.
Co może zrobić każdy z nas?
Najprostsze rozwiązania są najskuteczniejsze. Najwięcej zależy od zmiany codziennych nawyków. Zabieranie na zakupy własnych, wielorazowych toreb, zwracanie uwagi sprzedawcom, by nie pakowali każdej rzeczy w osobną „foliówkę”, czy wybieranie produktów jak najmniej opakowanych – możliwości jest wiele. Oczywiście torebki, które już mamy, powinny trafiać do odpowiedniego kosza na plastik, a nie do zwykłego pojemnika z innymi odpadami.
Jak to robią inni?
Są kraje, które całkowicie zakazały dystrybucji foliowych torebek. W tym gronie znajdziemy choćby Japonię, Australię, czy niektóre regiony Francji. W Delhi (stolica Indii) za złamanie zakazu ich używania grozi wysoka grzywna. Portugalczycy, Holendrzy i Niemcy poszli inną drogą i wprowadzili opłaty za „foliówki”.